|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gacie Mishy
Gacie Mishy
Dołączył: 21 Sie 2010
Posty: 16763
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 14/100 Skąd: Farm Planet Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Sob 22:34, 23 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Wiecznie żywa Rozalia... jak Doctor to przeżyje... jak ktokolwiek to przeżyje... Bananie Ratuj...
Rozalia zawyła z bólu i zaczęła się wić konwulsyjnie po podłodze. Po chwili wszystko ucichło i powoli otworzyła oczy i ujrzała przed sobą piękną jaśniejącą twarz Władysława. A twarz ta była piękniejsza niż Rozalia mogła sobie wyobrazić jakąkolwiek piękną twarz. Władysław sparkił jak kopalnie diamentów w Republice Północnej Antarktyki, a jego oczy były głębsze niż rów Mariacki i ciemniejsze niż Czarny Dołek w kosmosie. Podtrzymywał ją delikatnie w swych marmurowych dłoniach i patrzył jej głęboko w oczy. Rozalii zrobiło się słabo. Poczuła, że nie wiedziała dotąd co to miłość. Zaczęła całować namiętnie Władysława, a on odwzajemniał jej pocałunki mrucząc cicho i szczerząc zęby. W końcu Rozalia oderwała się
-Władysławie kocham cię!!!
Oczy Władysława się zaświeciły - Rozalio, jesteś najbardziej piękną kobietą, jaką widziałem. Jesteś jak anioł. Też cię kocham. Chcę spędzić z tobą resztę życia.
Zwarli się ze sobą w uścisku.
Bella zaczęła krzyczeć i tupać - WŁADYSŁAWIE!!!! PRZESTAŃ!!!!
John zapłakał rzewnie - Rozalio... ale ty mnie kochasz... i ja kocham ciebie... myślałem przed chwilą że cię utraciłem... nie sprawiaj, że stracę cię znowu...
Rozalia spojrzała na Johna zimno - Role się odwróciły. Teraz ty jesteś zwykłym śmiertelnikiem, a ja będę żyć wiecznie. Już nie jesteśmy sobie pisani.
Doctorowi nagle zrobiło się niedobrze od nadmiaru słodyczy jaką prezentowali Władysław i Rozalia. Klasną w ręce - Dobrze. Władek, Rozalka, Bella, wskakujcie na pokład, odwieziemy was do domu, gdzie będziecie mogli roztrząsać swoje problemy do końca świata, a my w tym czasie zajmiemy się Masterem. John, ty możesz z zostać i płakać. I tak za każdym razem jak cię widzę to zaczyna mnie swędzieć lewa stopa. Nie lubię, jak mnie swędzi lewa stopa. River, znajdź Haka i oddaj mu hak. Ja sobie poszukam nowej żony, skoro nie jesteś już zainteresowana. Rasel, twój pudel narobił na pokład, bądź łaskaw to posprzątać. Jacek, możesz mu pomóc. Albo nie, lepiej idź do Moffa i zapytaj go, co do cholery się dzieje. Amy, Rory... róbcie sobie co chcecie... Nie mam dla was pomysłu.
Nie czekając na odpowiedź staną za sterem.
Ostatnio zmieniony przez Gacie Mishy dnia Sob 23:12, 23 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Eriu
Wredna Administratorka
Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 20055
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 19/100 Skąd: Bad Wildungen/ Frankfurt/ Seul/ Mirkwood Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Nie 1:15, 24 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Wszyscy widząc rozkazującego Doctora przytulnie wsiedli na podkład. Rozalia była oszłomiona i tuliła się do Władzia. Bella szła z tyłu i mamrotała coś pod nosem. Dżon nadal chlipał, ale robił to już cicho.
- Władzio, może wreszcie powiesz jej prawdę- powiedział Doktor stojąc za sterem- Przyglądnołem Cię na wylot.
- To prawda. Oczywiście to, że Rasel zgapił swoją powieść z blogaska mojej żony to był pretekst by odnaleźć Rozalkę.
- Tak, mój najdroższy ?- powiedziała blondwłosa.
Władysław spojrzał jej w głębokie tęczówki. Złapała za ręki.
- Wiesz, że jako dziecko twoi rodzcie znaleźli cię przed dzwiami.
rozalka pokręciła główką i załkała.
- Zostałaś porzucona. Twoją matką była Pansy Parkinson
- Och nie- powiedziali wszyscy chórem
- Och tak... - pwoeidział Władysław Cullen znany wcześniej Reymontem- Zaś twym ojcem był Lord Voldemort.
- OCH NIE- krzyknęli chórem jeszcze raz. Rozalka zaś zbladła i omdlała.
- Co to znaczy?- spytał Dżon - Czy ta sie oclić moją żonę.
- Tylko Wielki Moff to potrafi- powiedział filozoficznie Jacek.
Ostatnio zmieniony przez Eriu dnia Nie 1:18, 24 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
reiha
Podrzędny malarz niewidzialnych kosmitów
Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 2992
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 6/100
Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Nie 1:44, 24 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Rozalia ocknęła się nagle.
- LOL. Rzal mi was. To znaczy, że jestem czystokrwistą czarownicą, a wy zwykłymi mugolami. Nie chcę się z wami spotykać, gardzę wami. Jako wampirza księżniczka i córka Lorda Voldemorta postanowiłam zacząć naukę w Hogwarcie od 6 roku, bo więcej nie potrzebuję i ciskać gromy z orzechowych tęczówek i być w każdym domu oprócz Hufflepuffu. LOL. Spadówa - Rozalka pstryknęła palcami i teleportowała isę bez pomocy różdżki do Hogwardu bo była taka cool.
10 min później
- Co się stąło?? - pierwsyz ocknął się Doktór.
- rozalkaaa Beeeeeeee Wróóóóóóóóóóóć!
Nawet Reymont był zawiedziony, ale Rozalka nie wróciła.
|
|
Powrót do góry |
|
|
pokemonka
Żonglujący Psychopata
Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 3522
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/100 Skąd: Gdynia Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Nie 9:33, 24 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Amy nagle wybuchneła gromnik śmeichem poczym się poryczała.
-Co to am być? - zapytał Arthur.
-Twoja żona ma wachania nastrojów... -burknał Doctor wiedzą co jej słodkeij tajemnicy. Amy spojżał ana niego groźnie.
-A my widizelismy twoją śmie...-River zatkała jej usta.
-Moją co? - zapytał docirekliwie doctor.
-Twoją śmierdzącą skarpetkę... - burkn eła i razme odlecieli statkiem w kierunku ostatniej gwiazdy na lewo (czy jakoś tak...). I ngle Doctor i jego toważysze wbrew własnej woli zaczeli tańczyć i śpiewać to:
http://www.youtube.com/watch?v=LH5ay10RTGY
Ostatnio zmieniony przez pokemonka dnia Nie 13:56, 24 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eriu
Wredna Administratorka
Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 20055
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 19/100 Skąd: Bad Wildungen/ Frankfurt/ Seul/ Mirkwood Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Nie 16:15, 24 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Dżon siedział na podłodze z plecami opartami na ścianie. Wyglądał jak jedno wielkie nieszczęście. Obok niego przysiadał Władysław, również pogrążony w smutku. Bella Cullen wygladała na mocno nie pocieszną. Wyszła za Władysława tylko po to by zrobić z niego wampira i żeby pisał na nią blogaska. Nie chciał i ona musiała pisać sama. Dlatego zaintersowała się Żeromskim i napisała o nim opowiadanie.
Doktor biegał po Tardis, za nim krok w krok poruszał się pudel. Nucił kolejną swoją ulubioną piosenkę: http://www.youtube.com/watch?v=CD2LRROpph0
Po chwili śpiewali już wszyscy. Źaś pudel ruszał łbem w trakt muzyki.
- O widzę Dżon, że już ci przeszło!!!!!!1- powiedział Doktor widząc tańczącego menczyznę.
Na te słowa Dżon znów zaczął beczeć.
- Rozalka poleciała do Hogwartu napewno tam poderwie jakiegoś Blondyna z platynowymi włosami.- szlochał Dżon.
|
|
Powrót do góry |
|
|
pokemonka
Żonglujący Psychopata
Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 3522
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/100 Skąd: Gdynia Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Nie 16:20, 24 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Nagle rozległ się huk i do TARDIS wleciała Rozalia na miotle, wrzeszcząc w neibo głosy, wszyscy padli na ziemię a ona wyleciała przez drzwi.
-Co to było? - zawołał Doctor.
-To było moja żona!!! - zaszlochał Dżon.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eriu
Wredna Administratorka
Dołączył: 22 Cze 2010
Posty: 20055
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 19/100 Skąd: Bad Wildungen/ Frankfurt/ Seul/ Mirkwood Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Nie 16:26, 24 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
- Elo- powiedziała Rozalka zgrabnie zeskakując z miotły
- Wróciłaś!!!- krzyknęłi chórem Władysław i Dżon.
- Przyleciałam wam tylko powiedzieć, ze cieszę się, że Cię opuściłam Dżon. We szkole odnalazłam siebie.
- A gdzie byłaś?- spytał Dżon.
- Nigdzie, ale jestem szczęślia. I moi nauczyciele mówią, że jestem z charakteru podobna do rodziców. Czy to nie piękne?- mówiła uśmiechając się i trzepocząc blondwłosami.
-buuuuuuuuu- powiedział Dżon.
|
|
Powrót do góry |
|
|
pokemonka
Żonglujący Psychopata
Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 3522
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/100 Skąd: Gdynia Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Nie 16:30, 24 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
'Dcotor zrobił face palm ale za mocno i zawył z bólu wiec wszyscy się obrucili i spojrzeli na niego.
-Wibaczcie ja tylko... ekhem... nie przeszkadzajcie sobie...
'po czym wrócił do robienia czegoś z TARDIS.
-Wiec... - zaczęła Rozalia ale rozległ się huk trzask i wszystko sie zatrzęsło...
-Dcotorze co sie dzieje? - wrzasneła Amy a wszystko zaczęło isę palić.
-No ehkem.. nic takiego tylko... SPADAMY Z ORBITY PROSTO NA STARUSZKE PRZECHODZĄCĄ PRZEZ ULICĘ!!!!!!!!!
-Zrób coś! - wrzasneła River.
-Prubuję!!! - wydarł sie Docotor nasiskajac przyciski, przekręcajac pokrętła i ruszajac wajchami... ciagle spadali...
-Rozalia użyj magicznych czarów!- pisnął Arthur.
-Ale ja.. aj nei umiem!!!! - zapłakała-wywalili mnie a tą miotłę to im ukradłam i...-przerwało jej coś co spadło jej na głowę... z bliska neico przypominało Bellę... Jednak po oględzinach okazało się, ze to tylko zieniak ze srody, który leżał sobie w kacie.
Ostatnio zmieniony przez pokemonka dnia Nie 16:33, 24 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Doctorantka(13)
Eksterminujący Anderson
Dołączył: 25 Cze 2010
Posty: 482
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 7/100
Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Nie 18:25, 24 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Wasze tempo tworzenia, mnie zabija.
Całe szczęcie, że ziemiak czekał tak dlugo rzeby spasc na Rozalię, bo gdy tylko zetknął się z jej czaszką, przedstawił trybiki w jej muzgu i nagle sobie przypomniałe, że jednak zna jedno zaklęcie.
- Własnie sobie przypomniałam, że znam jedno zaklęcie - krzyknęla Rozalka, a wszyscy wlepili w nią gały - Trzeba chodzic w kółko trzyu razy , wymachiwać rękami i wołac Chresto... Kristo... Monte Kristo? Monte Casino? - Nie mogła sobie przypomnieć dokładnie.
Ale i tak wszyscy zrobili, to o czym mówiła, bo na ekranie TARDISa pokazałao się , że staruszka, na którą zaraz spadną to nikt, inny jak babka stryjeczna wnuka kuzyna ciotki Moofa, która on bardzo kocha i po której odziedziczył swój boski intelekt, wię c wszyscy chcieli ją uratować.
-I co, udało się? - Zapytał Doktór, kiedy już po raz trzeci poskrobał marchewki Amelce.
- Nie wiem, a stało się coś niezwykłego? - zapytał Artur i niepotrzebnie zapytał, bo nagle z sufitu przyleciało coś i ciężko usiadło na konsoli, szaleńczo kręcąc pokrętłam.
-Tego nie można ruszać _ krzyczał Doktór, ale stwór tylko odpowiedział w dziwnym języku.
Wszyscy popatrzyli na siebie, ale tylko Rozalka spytała
\- Co to znaczy UuK?
|
|
Powrót do góry |
|
|
pokemonka
Żonglujący Psychopata
Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 3522
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/100 Skąd: Gdynia Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Nie 18:32, 24 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
-To znaczy zamknij się... - warknał Doctor i skrzyżował ręce na piersi... angle coś, huknęło , wrzasneło, rykneło, śpiewneło, czknęło i walnęło.
-Zabiliśmy ją? - wybełkotał przez łzy Dżon, który z tych dzisiejszych nerwów zlał się w spodnie. doctor wyglądnał ptrez drzwi.
-Jesteśmy...-nagle ktoś złapał go za ,muszkę i wyciągnał z budki, wszyscy instynktownie wybiegli z anim.
-Witam w familiadzie! - zawołał mężdczyzna, który trzymał Doctora za ukochaną muszkę - jestem supcio Hubcio! Zapraszma do gry obie drużyny!!! - Amy i Arthur spojrzeli po sobie i już chcierli wbiec do TARDIS al;e dziwne coś, co uratowało babcię, zamkneło drzwi śmeijac sioę szyderczo.
Ostatnio zmieniony przez pokemonka dnia Nie 18:33, 24 Kwi 2011, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gacie Mishy
Gacie Mishy
Dołączył: 21 Sie 2010
Posty: 16763
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 14/100 Skąd: Farm Planet Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Pon 23:59, 25 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Ja bardzo przepraszam, z to, co zrobię, ale do tego stopnia nie wiem, co się dzieje
Znachor obudził się na deskach statku. Pochylali się nad nim Rasel i Jacek.
- Jak myślisz, nic mu nie jest? - Zapytał niepewnie Rasel, ściskając pudla.
Jacek oglądnął Doctora. - Chyba nie. Rozalie nieźle go zagłuszyła, jak się importowała do szkoły magii.
- I co z Doktorem? - Krzyknęła River zza koła. Jacek pokazał jej uniesiony palec.
- To dobrze. - stwierdziła. - Tylko powiedzcie mu jakoś delikatnie, że się regenerował.
Doktor usiadł z wrażenia. Amy siedziała w koncie z Johnem i próbowała go pocieszyć. Arthur też, upewniając się, ze nie będzie flirtować. Bella krzyczała na Władysława i okładała go "Chłopami".
- Re... reaktywowałem się? - zapytał Doktor. Jego głos zabrzmiał obco.
Rasel i Jacek pokiwali głowami. Znachor powstał, szukając lustra. Głupia Rozalka, wszystko zepsuła. Jak zawsze. Przypomniało mu się, ze śniła mu się razem z ziemniakiem. Znowu koszmar.
Biegł po pokładzie, aż znalazł lustro. - O nie! -powiedział, patrząc w swoje nowe odbicie:
|
|
Powrót do góry |
|
|
pokemonka
Żonglujący Psychopata
Dołączył: 16 Kwi 2011
Posty: 3522
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/100 Skąd: Gdynia Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Wto 6:50, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Wybuchł żewnym płaczem... amy podbiegł ai chciała go ocieszyć, ale on odepchnął mją.
-Nie patrz an mnie, jestme potworem!!!!
Amy westchneł ai zaczęła nieudolnie prubować tłumaczyć mu atuty tego co się stało... Doctor z rospaczy rzucił sie za burtę.
-NIEEE!!!!!! - Wrzasneł ariver, ale bylo już za późno coś głośąnorypneło o beton... Szybko wyladowali i zaczęli szukać po asfalcie Doctora by móc go zeskrobać przygotowanymi już wczesneij widelcami...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lost11
Wirujący banan śmierci
Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/100 Skąd: prawie Wrocław Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Wto 8:46, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Kiedy dobiegli do nieco rozplaskanych zwłok, zaczęły one świecić na złoto.
-Regeneruje się! - wykrzyknęła River podskakując rytmicznie i wymachując pomponami.
-Ciekawe jak młody będzie tym razem - zastanawiał się Jack
-Nie wiem, nie wiem, nic nie wiem, ale jak przypadkiem będzie mu trzeba zmieniać pieluchy to ja osobiście kradnę Tardis i uciekam od was jak najdalej - zaczął Arthur. Planował długi monolog, ale nie założył, że wszyscy będą zaaferowani regeneracją Doctora i nikt go nie będzie słuchał. Ale narzekał dalej - Nie zwracacie na mnie uwagi, Amy ogląda się za każdym, jak patrzę i jak nie patrzę, Jack podkrada mi pastę do zbów, Doctor podkrada mi ... -restza jego wypowiedzi zagineła, gdy wszyscy zebrani wydale z siebie głośne 'ooch'.
Doctor był już prawie w pełni zregenerowany. River wypuściła samotną kryształową łzę, która wsiąkała w jej jedwabiście gładką modną ostatio bluzeczkę z naszywanymi przy rękawkach koralikami, na którą zazwyczaj nosiła kamizelkę, lecz dziś postanowiła odświerzyć swój wizerunek, dlatego dzisiaj nawet użyła nowej perfumy o zapachu trawy cytrynowej, co tak się spodobało doctorowi, że puszczał do niej oko, gdy tylko mógł. Może dlatego był dziś taki nieuważny...
-Zregenerował się - wrzeszczała Amy - zregenerował się - dalej wrzeszczała Amy, podskakując szaleńczo.
Doctor podniósł się z asfaltu. Nadal miał złoty posmak w ustach.
|
|
Powrót do góry |
|
|
reiha
Podrzędny malarz niewidzialnych kosmitów
Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 2992
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 6/100
Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Wto 16:05, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
River, która znała wszystkie przygody Doktora lekko zmarszczyła brew.
- Czy to możliwe, żeby twarz powtórzyła się przy regeneracji? - spytała.
- Jak to? - Doktor spytał dziwnym głosem. - Co się stało, jak wyglądam?
River ostrożnie otworzyła pamiętnik i odnalazła właściwą stronę. Widniało tam zdjęcie nowego Doktora, podpisane
MASTER
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gacie Mishy
Gacie Mishy
Dołączył: 21 Sie 2010
Posty: 16763
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 14/100 Skąd: Farm Planet Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Wto 16:12, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Znachor zapłakał rzewnie. - Co ja pocznę? Każda kolejna twarz gorsza od poprzedniej! Chyba potnę sobie żyły... Ale nie, wtedy znowu się reaktywuję!
Lekjarz zaczął płakać tak mocno, że nawet Johnny oniemiał i stwierdził, że jego życie straciło sens, bo nigdy nie będzie tak dobry w mazaniu się jak Doctor.
Wszyscy zaczęli nerwowo się rozglądać, nie wiedząc, co zrobić z Doktorem. Na szczęście chwilę później Rozalia wybawiła ich z kłopotu, importując się w miejscu, w którym stał Znachor. Doktora odrzuciło do tyłu i zaczął się znowu reaktywować. Po kilku minutach wyglądał tak:
Amy, River, Rasel, Jacek i Bella zrobilli zgodne "WOW".
Arthur był bardzo zrezygnowany. Johnny szukał sensu w życiu. Rozalie byłą bardzo niezadowolona, że nie wywarła takiego wrażenia, jakiego chciała.
- JESTEM TUTAJ! - Krzyknęła w końcu łzawiąc. - stęskniłam się za wami!!! A wy co??? I patrzcie kogo spotkałam w Hogwattcie!!!! - to mówiąc wyciągnęła zza pleców Dżeffa. - Mówi że już jego przodek Persifal był czarodziejem! To jest men godny mnie! Bierzemy ślub ichciałam was zabrosić ale bez łaskii!!!!
John wydawał się wciąż nieobecny, ale Władysław zrobił smutną minkę.
Ostatnio zmieniony przez Gacie Mishy dnia Wto 16:27, 26 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
reiha
Podrzędny malarz niewidzialnych kosmitów
Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 2992
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 6/100
Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Wto 17:28, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
- To może jeszcze raz się zreaktywuj, no proszę! - River zaczynała być podirytowana tym, że już na zawsze zachowa swoją starą gębę, a Doctor nie. - Nie żałuj sobie!
Amy podbiegła do River widząc, że zaczęła tłuc Znachora po głowie swoją podręczną łopatą.
- River, stój! To jego ostatnie życie!!
Z ziemi wyszła wielka, różowa dżdżownica.
- Ruda ma rację - powiedziała glista. - Spójrz tylko na mnie, teraz mówią mi Master Glut.
- Master! - Doctor wyrwał się z poreatywującym otępieniu.
- Tak, to ja - glista pokiwała smutno swoją glistną głową. - Znowu jestem glutem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gacie Mishy
Gacie Mishy
Dołączył: 21 Sie 2010
Posty: 16763
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 14/100 Skąd: Farm Planet Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Wto 17:34, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Ale River nie chciała stać. Codziennie rano musiała używać kremu przeciwzmarszczkowego, ogórków i botoksu, ale to nie pomagało!!! Wyciągnęła swój podręczny młot pneumatyczny. Rozalia obserwowała całą tą scenę swymi przepastnymi tęczówkami. Mimo wszystko nie chciała, żeby Doktor zginął więc podbiegła do niego i zrobiła jedyną rzecz jaką mogła zrobić w obliczu młota pneumatycznego - ugryzła go i wpuściła swój wampirzy jad.
|
|
Powrót do góry |
|
|
reiha
Podrzędny malarz niewidzialnych kosmitów
Dołączył: 26 Cze 2010
Posty: 2992
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 6/100
Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Wto 17:39, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
I właśnie wtedy Master glut zaatakował Rozalię.
- NieeeeeeeeEE!!!!!!1 - krzyczał Dżon, który wszystko widział.
- Hehehe - zaśmiała się Rozalia-Master i pociągnęła za czwartą stokrotkę na lewo. Trawa złożyła się wrzucając wszystkich do tunelu, z którego wcześniej wyszedł Master Glut.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lost11
Wirujący banan śmierci
Dołączył: 20 Sty 2011
Posty: 2745
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/100 Skąd: prawie Wrocław Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Wto 21:30, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Zjeżdżali po pochyłej i śliskiej posadzce dosyć szybko, ale nie na tyle szybko, by nie zauważyć walających się gdzieniegdzie misiożelków. W powietrzu, które było bardzo wilgotne, można było czuć słodycz. Słodycz osiadała na języku, tak samo jak słoność osiada w Wieliczce albo jak kwaśność w pomieszczeniu z bardzo spoconymi ludźmi.
Wszyscy mknęli w nieładzie, raz szybciej, raz wolniej. Najprędsza okazała się Rozalia, bo ważyła najwięcej, bo miała w sobie nie dośc, że swoje ciało i swoje śniadanie, do tego swoje magiczne i wampiże moce, to jeszcze Mastera-gluta. Była zatem ciężka i oczywiste, że jechała najszybciej. Jej Rozaliowa część mózgu krzyczała, a Masterowa śmiała się diabolicznie, co dawało w efekcie bardzo ciekawy efekt. Cała reszta szczała w gacie z przerażenia. Myśleli, że to atak osteorozaliozy, ale nie wiedzieli, jak postąpić.
W krótce Rozaliaster, jak go/ją nazwał Doctor w myślach, zniknęło za zakrętem tunelu, który zaczął się nieco zwężać. Było coraz ciemniej, a słodki zapach żelków ustępował powoli innej woni. Zmysły Lekarza podpowiadały mu, że zaraz coś się stanie. Jego intuicja rwała mu po kryjomu włosy z nóg, a receptory w nosie rozszerzyły się gwałtownie. Cały organizm Doctora został postawiony na nogi.
Wtem wyrwała go z zamyślenia i ze stanu gotowości zmysłów i narządów (wszystkich narządów) krzyk Amy.
Amy krzyczała.
Ostatnio zmieniony przez Lost11 dnia Wto 21:31, 26 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gacie Mishy
Gacie Mishy
Dołączył: 21 Sie 2010
Posty: 16763
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 14/100 Skąd: Farm Planet Płeć: (Psycho)Fanka
|
Wysłany: Wto 22:25, 26 Kwi 2011 Temat postu: |
|
|
Swoimi nowymi wampirzymi zmysłami Lekarz wyczuł, że Amy jedzie dokładnie 1 metr, 23 centymetry i 7 milimetrów zanim. Nadal zjeżdżając odwrócił się zwinnie i szybko, chcąc sprawdzić co się dzieje. Pudel wbijał ze strachem swoje perłowe ząbki w idealną łydkę Amy, która cały czas wrzeszczała. Doktor bez namysłu złapał pudla i rzucił go w dół tunelu, tak że wplątał się we włosy Rozaliastera. Amy spozierała na niego z wdzięcznością i dźwięcznie zamachała powiekami. Teraz było słychać krzyki Rozaliastera, walczącego z pudlem. Niespodziewanie tunel się skończył i wszyscy wypadli na posadzkę w Komnacie Tajemnic pod Hogwartem.
Jeff wyciągną różdżkę i zaczął świecić latarką wokoło. - Dobrze, że nie ma już bazyliszka - powiedział.
Arthur głośno przełknął ślinę i schował się za Amy - Jakiego bazyliszka?
Bella nie przejęła się tym - I rak poradzilibyśmy sobie z nim razem z Władkiem i Znachorem.
Rasel nie słuchał, starając się ratować pudla. Jacek starał ratować się Rasela. River próbowała wepchnąć młot pneumatyczny z powrotem do kieszeni. John zaczął oglądać kamuszki na podłodze. Pozbywając się pudla Rozaliaster zaśmiała się głośno i zołowieszczo.
Tymczasem twarzyczka Amelki pobladła i rudowłosa osunęła się na ziemię wprost w ramiona stojącego za nią Pielęgniarza. Dopiero wtedy Arthur ujrzał iż jej idealna łydka krwawi. Spojrzał z wyrzutem na Znachora, jakby to on ugryzł Amelję. Bez dłuższego namysłu zdarł z siebie swoją jedwabną koszulę w kratę, podarł ją na pasy i używając swoich pielęgniarskich zdolności z delikatnością obandażował Amy. Amelka postanowiła, że w nagrodę zasłużył na jedno z jej trzepotliwych spojrzeń.
Doktór patrzył na to wszystko z ukosa. Nagle poczuł, że nie chce, by Amelija machała powiekami do Arthura. Chciał żeby machała powiekami do niego. "Niech tylko zobaczy jak sparklę w słońcu" - uspokajał sam siebie - "Amelka nie będzie mogła siemi oprzeć i już zawsze będziemy razem". Po chwili ocknął się i stwierdził, że to musi być skutek uboczny regeneracji i bycia wampirem. Przecież kochał tylko River i nalewkę z banana swojej babki.
Ostatnio zmieniony przez Gacie Mishy dnia Śro 8:15, 27 Kwi 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|