Harry Potter

Gacie Mishy

Czy dzieci czarodziejów gdzieś się uczą, zanim pójdą do Hogwartu/innej magicznej szkoły, czy pozostają analfabetami?

Alria

Jakbyś poszła dzisiaj na zajęcia, a nie chorowała to mogłabyś się kogoś zapytać.

Chyba, że ty też oszukiwałaś za pomocą Mocy i po cichu zostałaś usunięta z Hogwartu, jak odkryli, że w ogóle nie powinnaś tam chodzić.

Gacie Mishy

Chciałam zauważyć, że ja już dawno 17 lat skończyłam i Hogwart jest dla mnie przeszłością

Alria

No dobra, co się dzieje? Wiedziałam, że coś jest nie tak z czasem, ale jeszcze we wrześniu razem z reihą narzekałyście, że macie dwie godziny eliksirów pod rząd w poniedziałek? Który dokładnie rok jest dla ciebie?

Gacie Mishy

2012?

Ale może we wrześniu pisałam z 2009?

Alria

No tak, to wiele wyjaśnia. To przez moje zajęcia z manipulowania czasem, strasznie utrudniają istnienie w linearnym czasie.

Przepraszam.

Zaczynam rozumieć tego jednego chłopaka który tak lubił linearny czas. Swoją drogą ciekawe co się z nim stało.

Gacie Mishy

Może szczelina go pożarła.

Linearny czas jest do dupy, bo zawsze go brakuje. Ale od czego jest Tip

Alria

Linearny czas jest logiczny.

Nawet podróżując w czasie podróżujemy w większości przez linearny czas. Nielinearny czas jest skomplikowany i chyba niewiele rozumiem z tego przedmiotu.

monilip

Gacie Mishy

To, że wszyscy z niemagocznych rodzin chodzą normalnie do szkoły jest dosyć oczywiste, przecież nie znają innej możliwości

Ciekawe, co z dziećmi par, które są pół na pół?

Jest, ale wątpię, żeby jacyś czarodziejscy rodzice załatwiali go dla swoich dzieci zgodnie z mugolskim prawem

Czasem mam wrażenie, że w ogóle w świecie HP żyje wielka grupa osób, które są całkowicie poza mugolskim prawem i mugole nigdy nie zauważyli

Nie pasuje mi też to, że sporo czarodziejów zdaje się żyć normalnie wspólnie z mugolami w miasteczkach itp, a jednocześnie większość z nich nie ma zielonego pojęcia o świecie mugoli, jak z grubsza wygląda ich życie, czy jak się ubierają. W całej Wielkiej Brytanii jest JEDNO miasto, w którym żyją sami czarodzieje, a połowa czarodziejskiej społeczności nie umie się ubrać po mugolsku, jeśli zajdzie taka potrzeba

monilip

Może jest więcej czarodziejskich miasteczek? Albo żyją nie w miastach, a jak Wesley'owie, na wsi, z dala od innych.

Weź pod uwagę, że premier wie o czarodziejach. Wydaje mi się, że jest jedna tajna komórka w rządzie, która zajmuje się nimi od strony mugolskiego prawa.

Gacie Mishy

W Wielkiej Brytanii na pewno nie ma, bo akurat to było jasno powiedziane. Znaczy, że Hogsmeade słynie z tego, że jest jedynym miasteczkiem zamieszkanym w całości przez czarodziejów.

Część na pewno żyje z dala od innych ludzi, ale część nie. Po pierwsze dlatego, że skądś się muszą brać mieszane pary. Gdyby czarodzieje się tak całkowicie izolowali od reszty społeczeństwa, to nigdy nie poznaliby mugoli na tyle dobrze, żeby się w nich zakochiwać. Poza tym Potterowie żyli w środku miasta. Rodzina Dumbledore'a też tam żyła. Rodzina McGonagall chyba też, i z tego co pamiętam to jej ojciec był mugolem.

Czy premier nie jest jedyną niemagiczną osobą w rządzie, która wie? Nie pamiętam, ale jeśli tak, to trochę mało.

monilip

Zajrzałam do szóstej części. Racja, ze strony mugolskiej tylko premier wie. Ale pisze, że na Ministerstwie Magii spoczywa "odpowiedzialność za całą tę czarodziejską społeczność". Cokolwiek to znaczy

Gacie Mishy

Chyba mi się nie podoba to, jak to wszystko wygląda

Albo, jak zdaje się wyglądać. Jest za bardzo głupie.

monilip

eśli założymy, że mugolom nontop wymazuje się pamięć.... cóż, jakiś sens to ma

Gacie Mishy

Jest wykonalne ale nie ma sensu. Jeśli czarodzieje i mugole żyją tuż obok siebie, to znacznie więcej sensu ma gruntowne poznanie podstaw mugolskiego świata przez czarodziejów, tak, żeby się nie zdradzać. Bo cóż, nawet najpotężniejszy czarodziej będzie wyglądał jak idiota, jeśli nagle znajdzie się między mugolami i będzie musiał się zachowywać nic nie zdradzając. Nie mówiąc już o tym, że takie podstawy oszędziłyby mnóstwo pracy ludziom z ministerstwa. Część czarodziejów pewnie i tak się by nie zastosowała, bo wszędzie są debile, ale sądzę, że całej reszcie wyszłoby to na dobre. Albo jeśli jednak większa część czarodziejów jest lepiej przystosowana, niż to, co widać w książkach to właśnie - dlaczego tego nie widać?

A jeszcze wracając do nauki w domu. U nas na coś takiego decydują się rodzice, którzy mogą poświęcić na to swój czas i mają wystarczająco szeroką wiedzę. Jeśli ktoś nie może sobie na to pozwolić, nie ma problemu, posyła dzieci do szkoły. Ale co, jeśli nie ma żadnej szkoły, rodzice pracują i nie mają wystarczająco dużo czasu, albo wystarczającej wiedzy? Chociaż w zasadzie czarodzieje chyba i tak mają gdzieś całą mugolską wiedzę, poza czytaniem, pisaniem i podstawami matematyki, więc może na to każdy jest w sanie się zdobyć

Alria

Może posyłają dzieci do mugolskich przedszkoli. Tam w końcu podstaw czytania, pisania i matematyki się dzieci uczy, potem trzeba to tylko doskonalić. To może nie tą matematykę, ale to też trudne nie jest. A w przedszkolu nawet jak dziecko coś powie to nikt mu nie uwierzy, bo przecież dzieci mają dużą wyobraźnię. Tylko nie wiem jak mieliby ich odbierać z tych przedszkoli.

Ale w sumie czemu nie miałoby być jakiejś szkoły podstawowej dla czarodziei, która nie różniłaby się dużo od mugolskich szkół? Od biedy nawet nie musieliby tam uczyć czarodzieje tylko mugole którzy o czarodziejach wiedzą.

Gacie Mishy

Mogłaby być

To było pierwsze, co przyszło mi do głowy, tylko po książkach nigdy nie widać, żeby taka szkoła istniała

Gdyby czarodzieje mieli duży kontakt z mugolami w szkołach to też nie byliby tacy niezorientowani

Alria

Dzieci mogłyby mieć. Nie wiem jak ty, ale ja nie pamiętam wiele o ludziach których poznałam w przedszkolu. Ale w takim wyjściu rodzice musieliby je odbierać, i to przeszkadza w tym niezorientowaniu.

Nie zostało wspomniane, bo w sumie nijak nie jest ważne dla fabuły, a żaden z bohaterów nie ma rodzeństwa w odpowiednim wieku.

Może coś na ten temat kiedyś będzie na Pottermore.

Gacie Mishy

Do Hogwartu idzie się w wieku 11 lat, czyli brytyjskie dziecko powinno chodzić do szkoły, nie przedszkola, przez poprzednie lat 6, jeśli się nie mylę. Pamiętam całkiem sporo rzeczy z czasów, kiedy miałam te, powiedzmy, 10 lat. No i w pierwszym tomie Ginny ma 10 lat i z jej reakcji wygląda to tak, jakby musiała siedzieć zupełnie sama w domu przez cały rok

Jest prawdopodobieństwo, że była aż tak zżyta z braćmi, ale wydawało mi się, że ona się zachowywała, jakby miała być zupełnie sama, bez żadnego kontaktu z rówieśnikami

Pottermore naszą nadzieją na wyjaśnienie tego

Chociaż nie wiem, przy jakiej okazji mieliby to zrobić